Umrzeć ze śmiechu


Gdy patrzę na siebie i życie to moje
i wiem - w magazynku 2 tylko naboje,
to brak mi pomysłu, jak czas w pieniądz zmienić,
bo koło fortuny swym tokiem mnie mieli.

Gdy drzwi już otworzę - jak co dzień to robię -
to w lustro nie spojrzę (dosięgnąć nie mogę).
I nie wiem już w końcu, jak sam dziś wyglądam.
I miotam się wewnątrz, i w niebo spoglądam.

I z tego wszystkiego już śmiech mnie ogarnia.
Bezradność mnie zżera i zmysły spowalnia.
Nie czuję, nie słyszę, nie widzę - nic nie wiem.
Nieświadom już siebie, zanoszę się śmiechem.

Ze szczęścia już tego tak przeogromnego
ucieknę ja chyba do kraju innego,
bo śmiech prześladuje mnie wciąż nieustannie,
Gdy sam się nie śmieję, los śmieje się za mnie.

Komentarze

Popularne