Ona

– Złoty pięćdziesiąt razem – zachrypiała kasjerka.
Wyciągnęła portfel z niewielkiej torebki zawieszonej na ramieniu i wyskrobała kilka monet dla mało uprzejmej baby zza lady.
– Proszę.
– Tu paragon i reszta – odburknęła sklepowa.
Dziewczyna szybko schowała tę resztę do portfela i opuściła sklepik. Pogoda oczywiście znowu pod psem – leje, wieje i los się w twarz śmieje. Nic nowego. Ona tak lubi, gdy jest ciepło, ale ciepło nie lubi chyba jej, bo ostatnio, kiedy temperatura na termometrze za oknem wskazywała pow. 15 stopni Celsjusza, to z kolei ten termometr spod pachy ostrzegał ją o gorączce na poziomie stopni 40. Zanim jej się polepszyło, to pogodzie zdążyło się już dwa razy pogorszyć. Tu musi zachodzić jakaś korelacja. To jest nieprawdopodobne, żeby nigdy nie być w stanie skorzystać z resztek dobrodziejstw tego świata. Życie nie jest złe. Ona to wiedziała, ale miała wrażenie, że to po prostu samo życie jeszcze tylko o tym nie wie – potrzebuje czasu, aby się naprostować na odpowiednie tory. To wszystko.

Złoty pociąg z peronu 1/2 Szczęścia odjechał kilka lat temu i ani widu, ani słychu, aby zanosiło się na jego powrót. Chyba odbył swoją ostatnią podróż albo po prostu zaczął krążyć takimi trasami, że wiecznie omija jej miasto.

To co, może na kolację omlet? Taki ze świeżutkich jajek. Omlet na kolację? Hmm... Nie, to jednak słaba opcja. Ona znowu nie ma czasu na takie "bzdury". To ją tylko spowalnia, a przecież musi stale biec, bo inaczej zastygnie w tłumie owiec. Owce nie biegną. Nigdy.

To może znowu do niego zadzwoni? Znowu? To który to już raz dzisiaj? Chyba wchodzimy już na poziom liczb urojonych albo jeszcze dalej, jeśli cokolwiek takiego istnieje. Od dawna przestała zaglądać w historię połączeń wychodzących w swoim telefonie.

"Nielimitowane rozmowy, nielimitowane SMS-y i MMS-y do wszystkich! Już od..." - głośna reklama z radia w salonie fryzjerskim. Ewidentnie pani Marzenka nie pamięta o domykaniu tego okna. Stale to samo.

"Nielimitowane rozmowy", dobre sobie. Ona ma znacznie więcej nielimitowanych rzeczy w pakiecie i wcale nie musi za nie płacić nawet złamanego grosza: nielimitowany nieład, nielimitowane rozmowy ze samą sobą, a nawet niewyczerpany pakiet danych zmysłowych – co wieczór, kiedy głowa pęka od myśli.

Musi wracać, bo Julkę ma zamówioną tylko do piętnastej, a autobus jak zwykle będzie spóźniony. We wtorki zawsze jedzie ten grubas z pączkiem w łapie. Jemu się nigdy nie śpieszy. Jakim cudem tacy ludzie utrzymują swoje posady? Ją wylewają zewsząd za krzywe spojrzenie na klienta albo spóźnienie się na otwarcie o dwie minuty – dosłownie! Ten zaś jedzie i żre co przystanek. Co za oblech.

Gdy staje przed domem, to nie jest sama - za nią zawsze stoi dwójka tych samych przyjaciół: nadzieja i odwaga. Jeżeli Julka uważała, to mała powinna przespać całą noc bez większych problemów. Ona zaś będzie mogła się wyspać, bo jutro od rana znowu to samo. Chomik musi biegać w swoim kołowrotku.

Komentarze

Popularne